Rozumiem, że ludzie obdarzeni większą porcją empatii potrafią się wzruszyć przy tym filmie. Mi się nie udało, a te wszystkie sentymentalne sceny irytowały.
Choć większą irytację wywoływała we mnie sztuczność całego filmu. Bar niczym kaplica ze swoją obrzędowością. Postać dawcy - jak taki naiwniak przeżył pod mostem? Zupełnie kretyńskie są wątki kobiet, już dobór żony krawca spowodował, że z przestrachem pomyślałem, co będzie dalej.
Stewardesa utwierdziła mnie w przekonani, że scenarzysta żyje w świecie magi i powieści Coelho.
Szkoda. Zestawienie dwóch skrajnie różnych charakterów mogło dać zabawną, schematyczną ale dobrą komedię.
A tak otrzymaliśmy kolejny sentymentalny filmik z ekstremalnie sztucznymi postaciami i niewyszukaną i przewidywalną fabułą.